W zasadzie staram się nie komentować kwestii związanych z polityką w naszym pięknym kraju, ale tym razem chyba nie zdzierżę. Nasz Wielki Wódz Premier oznajmił "Mamy komputerowy model układu". Super. A co to znaczy? Na jakich podstawach ten model został stworzony? Przy jakich założeniach? A jeśli model się nie sprawdzi i tego urojonego układu nie znajdzie, to co? Kolejnym "naukowym" narzędziem będzie szaman z afrykańskiej wioski? Czy różdżkarz z Pipidówki Mniejszej? A może Wielki Wódz Premier miał na myśli bardziej komputerowo wspomagany data mining prowadzony w celu wykrycia tegoż układu? Rzeczywiście, istnieją narzędzia do wspomagania tego typu operacji. Na przykład takie. Muszę przyznać, że sprawdzają się dość dobrze. Tylko jest jedno małe "ale". Narzędzie to trzeba najpierw nakarmić odpowiednimi danymi. I teraz pytanie - jakimi danymi został nakarmiony ten "komputerowy model układu"? Takimi, które mają wykazać pierwotnie założoną tezę? Bilingami? Danymi o lokalizacji komórek? Informacjami o przelewach? Logami związanymi z pocztą elektroniczną? Tych wszystkich informacji brakuje w wypowiedzi Wielkiego Wodza Premiera. Może chodzi o to, że samo słowo "układ" przestało już rzucać na kolana i trzeba je wzmocnić "nowoczesną technologią"? Przecież jak naród usłyszy, że jest model układu, to uwierzy, że układ jest. Bo jak mógłby być model czegoś, czego nie ma? A ja wiem, co zrobię. Jak dalej tak nasza klasa polityczna będzie się zachowywać, to się wyniosę. Do Nowej Zelandii.