Jak być może pamiętacie bieganie nie jest moją ulubioną formą aktywności fizycznej. Nie jest, a może nie było? Czy coś się zmieniło?
Bieganie
Tak, coś się zmieniło - cierpię na chroniczny brak czasu. Do tej pory w tym roku udało mi się:
- przejechać na rolkach: 86 kilometrów;
- przejechać na rowerze: 422 kilometry.
Słabo. Rower wyglądałby jeszcze gorzej, gdyby nie Światowe Dni Młodzieży (tydzień na rowerze do biura, niekoniecznie najkrótszą trasą).
W tym samym czasie przebiegłem 552 kilometry. Głównie dlatego, że bieganie nie wymaga wielkich przygotowań i można iść biegać nawet jak jest ciemno. Na rower już trudniej, choć znam ludzi uskuteczniających nocne eskapady (jednak w grupie, co jest pewnym wyzwaniem logistycznym). Teoretycznie na rolkach również można jeździć w nocy (choćby Błonia są dobrze oświetlone), ale bieganie jest bardziej efektywne (stosunek zmęczenia do czasu).
Siłą rzeczy zmieniło się nieco moje podejście do biegania. Zaczyna mi to sprawiać pewną przyjemność, głównie dlatego, że nie jest to już walka o życie. Nie będę pisał szumnie "gdy wracam z treningu", bo w moim chaotycznym bieganiu planu treningowego trudno się doszukać, ale... gdy wracam z "potruchtania" to okazuje się, że wcale jakoś specjalnie zmęczony nie jestem i dałoby się więcej wycisnąć.
I w sumie to te wyniki poniżej nie są takie złe jak na kogoś, kto biegać w sumie nie do końca lubi: