Ziemek na swoim blogu poruszył ciekawy temat. Chodzi o pracę i załatwianie jej po znajomości. Swoje zdanie na ten temat przedstawiłem w komentarzu na blogu Ziemka, dodając do tego temat nepotyzmu. Tu kilka dodatkowych refleksji na ten temat.
Po znajomości, z rekomendacji czy przez więzy krwi?
Pojęcie załatwianie po znajomości ma negatywny wydźwięk. Uważam, że lepszym określeniem jest tu rekomendacja, przy czym rekomendacja powinna wynikać z kwalifikacji osoby rekomendowanej. Mechanizm rekomendacji (i nagradzania pracowników za rekomendowanie potencjalnych nowych pracowników) jest wykorzystywany w wielu firmach i jest on uzasadniony. Rekomendowana osoba musi sprawdzić się w trakcie okresu próbnego. Podejrzewam, że skuteczność takiej formy rekrutacji "z polecenia" jest wysoka, a koszty jej znacznie niższe, niż rekrutacji prowadzonych konwencjonalnymi metodami. Przy okazji z rekomendacji zatrudnione mogą być osoby, które nigdy nie odpowiedziałyby na ogłoszenie, bo po prostu nie szukają innej pracy. Aktualne miejsce zatrudnienia może im odpowiadać, ale nie wykluczają jego zmiany, gdy trafi się ciekawa oferta.
Jeśli chodzi o "nepotyzm", to uważam, że niezatrudnianie kompetentnej osoby tylko dlatego, że ktoś może doszukać się jakiegoś pokrewieństwa, jest po prostu głupie. Zupełnie inną kwestią jest fakt, że ja w rodzinnym biznesie uczestniczyć bym nie chciał.
Zupełnie oddzielną kwestią jest zatrudnianie osób, których kompetencje są niewystarczające, wyłącznie z uwagi na znajomości bądź pokrewieństwo. Takich praktyk zaakceptować nie mogę, przynajmniej tu, gdzie w grę wchodzą moje pieniądze. Jeśli ktoś działający na własny rachunek woli otaczać się niekompetentnymi pociotkami, jego problem. Jak to się mówi nie mój cyrk, nie moje małpy. Sytuacja ulega drastycznej zmianie w chwili, gdy wspomniane małpy karmione są za moje pieniądze...
Podejrzewam, że ciekawym tematem jest również bariera wejścia, która stoi przed młodymi ludźmi na początku ich kariery na rynku pracy. Rzeczywiście mogą odnieść oni wrażenie, że bez znajomości się niczego nie osiągnie. W takim razie nie pozostaje nic innego, jak takie znajomości sobie wyrobić.
Ostatnim zagadnieniem, które poniekąd przy okazji poruszył Ziemek, jest deficyt kompetencji miękkich u części populacji. Ludzie o dużej wiedzy i wysokim poziomie kwalifikacji mają problemy z odpowiednim prezentowaniem się w "tradycyjnym" procesie rekrutacji. Swoją drogą mam pewne zastrzeżenia do funkcjonowania działów HR, które w procesie rekrutacji nadużywają "narzędzi psychologicznych". Znając zasady działania wykorzystywanych "narzędzi badawczych", bardzo łatwo je oszukać.
Jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czy i w Waszym odczuciu określenie "po znajomości" ma wydźwięk negatywny? Czy łatwiejsze jest dla Was zaakceptowanie pojęcia "rekomendacja"? Jak odbieracie osoby zatrudnione "z rekomendacji"?
Koszt takich rekrutacji jest mniejszy a z tego co mówią HRy jakość ludzi w procesie rekrutacji lepsza.
To naturalny mechanizm ...
"Networking – podobnie jak protekcja – wielu osobom kojarzy się z załatwianiem pracy „pod stołem”. Zupełnie niesłusznie, bo żaden szanujący się menedżer nie poleci człowieka tylko dlatego, że jest jego kuzynem czy kolegą ze studiów. Rekomendacja musi się opierać na merytorycznych przesłankach. W przeciwnym razie ten, który ją daje, naraża na szwank swoje dobre imię. Odtąd nikt w branży nie będzie się liczył z jego zdaniem. Znam biznesmena, który nie zatrudnił u siebie własnego brata, mimo że prosiła go o to matka. A swą odmowę uzasadniał w ten sposób: dać parę groszy – owszem, ale wpuścić na pokład krętacza – nigdy, tylko patrzeć, jak mi interes rozwali!"
cytat z http://www.eioba.pl/a75542/powinienes_to_wiedziec_aby_zarabiac_pieniadze_oraz_osiagnac_sukces_w_bizesie