Wiele razy miałem okazję występować w roli osoby prowadzącej rekrutację, w tym także w ostatnim czasie. W dalszym ciągu widzę te same trzy głównie typy reakcji w przypadku, gdy kandydat otrzymuje pytanie, na które nie zna odpowiedzi:
- mówi wprost, że nie wie,
- mówi, że nie wie, ale próbuje odpowiedzieć na pytanie,
- halucynuje „jak ChatGPT”.
Zacznę od opcji „halucynacji”. Chodzi mi o sytuację, w której kandydat z pewnością udziela odpowiedzi, która jest kompletnie niepoprawna. Jeśli jest to jednostkowy przypadek, to nie jest to problemem, każdy może się mylić i każdy może być przekonany o poprawności udzielonej odpowiedzi. Gorzej, jeśli ten schemat jest powtarzalny.
Zdecydowanie wolę pierwsze dwa przypadki, przy czym cenię jednak osoby, które próbują odpowiedzieć wykorzystując w tym swoją wiedzę, doświadczenie i intuicję. W takim przypadku często podpowiadam, staram się naprowadzić. Dlaczego? Bo ciężko jest znaleźć kogoś, kto wie wszystko. Moim celem jest zawsze znalezienie kogoś, kto już ma sporą wiedzę, ale jednocześnie jest w stanie efektywnie się uczyć, wnioskować. I ta umiejętność jest dla mnie często ważniejsza, niż sama wiedza „tu i teraz”.
A dlaczego martwi mnie „zła odpowiedź udzielana z dużą pewnością”? Cóż, mam doświadczenia z kilkoma osobami, które nie były w stanie oddzielić tego, co rzeczywiście wiedziały od tego, co im się wydawało. Czasem łatwiej jest nauczyć kogoś czegoś od początku, niż skorygować kogoś święcie przekonanego o swojej racji.
Wniosek? Nawet jeśli nie znasz wprost odpowiedzi na pytanie, warto próbować do niej dojść. Ale jeśli czegoś nie wiesz, lub nie jesteś pewny, warto powiedzieć o tym otwarcie.