Wczoraj w ramach rozrywki wybraliśmy się na Turbacz. Trasa prosta, najpierw niebieski szlak z Rdzawki (stacja Statoil) na Stare Wierchy, a potem czerwony na Turbacz. Powrót w to samo miejsce tym samym szlakiem.
Z tą trasą mam już kilka doświadczeń. Kilka lat temu szlak niebieski niepostrzeżenie zmienił nam się w szlak zielony w okolicach Starych Wierchów przez co zamiast do Rdzawki zeszliśmy do Obidowej (ale szczęśliwie złapaliśmy PKS do Klikuszowej). Poprzednie wyjście skończyło się natomiast odwrotem z uwagi na zdecydowanie za duży deszcz.
Tym razem na Turbacz udało wejść się sprawnie, problem pojawił się przy zejściu. Jeśli szliście tą trasą (albo ogólnie - po Gorcach) to wiecie, że charakterystyczną cechą tych szlaków są drogi, które zaczynają się równolegle, często ponownie łączą w jedną, ale czasami jednak oddalają się od siebie i można wyjść w miejscu innym od zamierzonego. Z tego powodu staram się trzymać szlaku, a nie iść "na pamięć" bo po prostu brak jest wystarczająco charakterystycznych punktów orientacyjnych by być pewnym, którą z rozgałęziających się dróżek wybrać.
I tu właśnie coś, czego nie potrafię zrozumieć. Idąc niebieskim szlakiem zeszliśmy ze szlaku (właściwego) w okolicach tego punku: 49.548546N, 19.995380E i poszliśmy w prawo zamiast dalej do nieodległej już Rdzawki. Co najśmieszniejsze jednak - cały czas szlak (lub coś, co go bardzo dobrze udawało) był wyznakowany aż urywał się nagle i niespodziewanie na granicy lasu.
Efekt - jakieś 3 kilometry więcej :)