Innymi słowy: ale o so chozi...?
W pierwszej chwili i z daleka wydawało mi się, że są to kaczuszki, co w sumie można byłoby od biedy potraktować jako swoisty manifest polityczny/światopoglądowy. Ale kotki?
Ogólnie to mam chytrą teorię, że artyści sami nie wiedzą, co chcą przedstawić i o co im właściwie chodzi. Nie wiedzą tego również tak zwani krytycy oraz koneserzy sztuki. W towarzystwie nie wypada się jednak do tego przyznać, więc tłumnie gromadzą się oni nad, przykładowo, zakręconym słoikiem ze spleśniałą konfiturą, prowadząc przy okazji "mądre" rozmowy koniecznie wplatając w nie słowa, których znaczenia nie znają... :P
I tak, jakość zdjęcia jest fatalna, ale to tylko dowód na to, że telefony komórkowe są do dzwonienia, a nie do robienia zdjęć. I nie, nie przekonają mnie nawet (kontr)przykłady znośnych zdjęć zrobionych przy pomocy różnorakich komórkowych cudów techniki.
Tez tego nie rozumiem