Tak sobie właśnie pomyślałem, że zabawa ze SmartHome zaczyna nabierać więcej sensu patrząc na (prognozowane) ceny energii elektrycznej. Innymi słowy oszczędności w zużyciu prądu mogą uzasadnić zakup urządzeń potrzebnych do automatycznego włączenia/wyłączenia części urządzeń.
Ale jeśli weźmie się pod uwagę te najbardziej prądożerne urządzenia, to raczej sens ma zmiana nawyków. SmartHome nie pomoże, na przykład, z gotowaniem pełnego czajnika wody tylko po to, by 75% jego objętości wystygło.
I tutaj taki flashback z przeszłości - pamietam jakie wrażenie robiła na mnie wiele, wiele lat temu zabawa z grzałką w gotowanie wody uzupełniona obliczeniami odnośnie czasu potrzebnego do jej zagotowania (inspiracja - fizyka, szkoła podstawowa, ciepło właściwe i te sprawy). Zobaczenie wrzenia wody (mniej więcej) zgodnie z obliczeniami na leżącej obok kartce papieru pokazywało, że ta cała nauka to jednak taka całkiem oderwana od rzeczywistości nie jest.
Mój Gosund SP-111 przeflashowany na Tasmota podłączony do watomierza pokazuje zużycie między 0,5 a 1,4W (przeskakuje między tymi dwiema wartościami). Ma służyć do "inteligentnego" wyłączania modemu kablowego, który bierze 10W. Liczę, że uda się go wyłączyć na 6-8h czyli oszczędzić 60-80Wh dziennie. Tyle, że aby to osiągnąć, muszę zużyć 24Wh, licząc średnio 1W, na zasilanie Gosund.
Oszczędność widzę natomiast na przykład w grzałkach elektrycznych do ręcznikowca. Ona bierze 300W (fakt, nie cały czas, ale jednak dziennie zżera sporo), a tak naprawdę są dwa okna czasowe, kiedy grzać powinna. Efektywnie można uciąć czas poboru prądu o 2/3.
W pzypadku samego oświetlenia - chyba rzeczywiście bardziej wygoda, niż oszczędność. To już nie są te żarówki po 100W...
Jeśli chodzi o grzałki i suszenie ręczników, to prawdziwym smart byłoby nie włączanie time based, tylko w zależności od tego czy ręcznik wisi. Albo - jeszcze lepiej - czy wisi i schnie tj. czy staje się lżejszy w czasie. Chociaż to już pewnie byłoby mocno overengineered.
Co do grzałek - myślę, że proste rozwiązania są wystarczająco dobre. Jeśli masz w miarę ustalony harmonogram dnia, to wiesz, kiedy ręczniki będą mokre, a kiedy już nie bardzo. Ograniczenie zużycia o 2/3 (zakładając 8 godzin grzania) to i tak dobry rezultat.