Wymyśliłem właśnie nowy atak z użyciem serwisów społecznościowych. Jest genialny w swojej prostocie, a skutki mogą być dla ofiary wyjątkowo uciążliwe. Na czym polega? Na początek drobne wprowadzenie, za wpisem A jak to jest w Polsce?:
(...) Wiadomo, że sprawdza się czasem, czy obywatele płacą podatki, a wytypować takich można w internecie. W internecie można sprawdzić, czy komuś przysługuje jakieś świadczenie społeczne... (...)
Zasada działania ataku jest prosta. Należy wykreować "wirtualną rzeczywistość" dotyczącą wybranej ofiary. Wirtualną, czyli taką, w której prezentowany w serwisach społecznościowych (ogólnie: w Internecie) stan posiadania wyraźnie odbiega od danych (prawdopodobnie) deklarowanych przez ofiarę w zeznaniach podatkowych. Pozostaje tylko czekać na efekty. Skuteczność ataku może być zwiększona przez mały donosik.
Technika ta może być wykorzystana również do dobrych celów, tak jak w kawale o prezencie bacy dla bacy czyli rąbaniu drewna przez CBŚ.
A jeśli ofiara już ma pozakładane konta?
Co do drugiej części pytania - imię i nazwisko nie są wystarczająco unikalne, by było to problemem nie do przeskoczenia. Jeśli do tego dodać odpowiednie pozycjonowanie... i mamy SEOWars
Przy okazji warto wspomnieć o temacie (wpisie)
Managing your reputation through search results (http://googleblog.blogspot.com/2009/10/managing-your-reputation-through-search.html), sekcja "Proactively publish information". Coś na zasadzie "nieobecni nie mają głosu"