W ostatnim czasie pojawił się trend "poprawiania" popularnych książek w taki sposób, by usunąć z nich treści "niepoprawne politycznie". I mam z tym problem. Dlaczego? Dlatego, że literatura z określonego okresu oddaje w sobie stan społeczeństwa, wiedzy, świadomości społecznej z tego okresu właśnie. Tak, wiąże się to z tym, że w książkach pojawiają się treści obecnie uznawane za rasistowskie, seksistowskie, homofobiczne, (...). Ale tak wyglądała nasza historia i udawanie, że tak nie było jest złe.
Książka napisana 100 czy 200 lat temu nie będzie prezentowała tego samego stopnia "świadomości" oraz "wrażliwości", co obecna twórczość. Uważam, że pozostawienie książki w oryginale i wyjaśnienie co bardziej wrażliwych i kontrowersyjnych tematów jest lepszym rozwiązaniem. Poprzez "wygładzanie" treści tak naprawdę zapominamy własną historię, zakłamujemy ją. A fakty są takie, że wyraz "Murzyn" funkcjonował w języku polskim przez długi czas, że kobiety uzyskały prawa wyborcze relatywnie niedawno, że "histeria" jest w sumie pojęciem seksistowskim, że (...). I w sumie nawet stwierdzenie, że obecnie ma miejsce wybielanie literatury, jest (uważane za) rasistowskie (na tej samej zasadzie na której pojęcie whitelisting zostało zastąpione przez allowlisting).