Skusiłem się ostatnio na książkę 2012: Gniew Ojca. Choć widywałem ją w księgarni od pewnego czasu, jakoś omijałem ją szerokim łukiem. Rok 2012 w tytule sugerował kolejnego katastroficznego gniota, ale...
2012: Gniew Ojca
...nie osądzaj książki po okładce, w tym przypadku po tytule. Choć temat końca kalendarza Majów lub proroctwa Oriona w książce pojawiał się i nawet zajmował dość istotne miejsce w fabule, to nie o to tutaj chodzi (chodzi o coś innego, uwaga: specyficzny spoiler).
W książce bardzo podobał mi się sposób pisania. Wiele pozornie niezwiązanych ze sobą zdarzeń i epizodów, które nagle w pewien sposób się ze sobą wiążą i pozornie nieistotne zdarzenia nabierają dużego znaczenia. A czasem nie znaczą nic. Taki sposób pisania ma Tom Clancy (np. Suma Wszystkich Strachów) i bardzo mi on odpowiada. Sama fabuła ma również taką zaletę, iż jest w dużym stopniu prawdopodobna. Dodatkowymi smaczkami są dość czytelne odniesienia do znanych z naszej rzeczywistości postaci, takich, co to szukają źródeł geotermalnych albo nie wychowali się na podwórku.
Niestety, książka ma również swoje wady. W tym wypadku wadą jest jej zakończenie, a w zasadzie ostatni jej rozdział, choć wątki prowadzące do niego zaczęły się już wcześniej. Jak dla mnie, mogłoby go nie być. Zdarzenia tu przedstawione wydają mi się dalece nieprawdopodobne, może nawet nie tyle technicznie (pojawia się na przykład system HAARP) co "politycznie". Mimo tej niedoskonałości książkę oceniam zdecydowanie pozytywnie.