Postanowiłem jeszcze podzielić się kilkoma myślami odnośnie szeroko pojętego "wizerunku" w ramach rozwinięcia tematu rozpoczętego w (Nie)profesjonalne adresy e-mail.
W temacie wizerunku rozważań kilka (a wyszło od e-mail)
Na początek jeszcze raz temat (postaci) adresu e-mail. Tomek ma rację szukając uzasadnienia takiego stanu stopniem wykorzystania e-mail w prowadzeniu biznesu. Z drugiej strony jest opisywany przez Tomka powrót koncepcji usługi finger: Wskaż mnie (web)palcem. Jeśli adres e-mail ma być (w pewnym sensie) moim unikalnym identyfikatorem, to chciałbym, by skojarzenia, które budzi, były zgodne z moimi oczekiwaniami. Oczywiście sposób postrzegania tematu przez innych ludzi wcale nie musi być zgodny z moim sposobem. Prawdopodobnie w jakimś stopniu dokonuję nieuprawnionej projekcji moich odczuć na odczucia ogółu, ale jakoś wolę, gdy "przed małpą" znajduje się coś, co kojarzy się z posiadaczem adresu e-mail. Może to być na przykład imie.nazwisko, może to być również "pseudonim artystyczny" jeśli w unikalny sposób kojarzy się (przynajmniej w oczekiwanej grupie docelowej) z posiadaczem adresu, konkretną osobą. Jeśli adres należy do osoby "prywatnej" i z nią powinien się kojarzyć, kwestia domeny może nie jest tak bardzo istotna. Jakoś nie uległem modzie kupowania domeny ze swoim nazwiskiem... W chwili, gdy adres powinien kojarzyć się nie tylko z konkretną osobą, ale z firmą/instytucją/(...) domena, moim zdaniem, nabiera znaczenia.
Nie podoba mi się sytuacja, w której firma korzysta z darmowych kont pocztowych do prowadzenia działalności. Nie jestem pewny, czy nie jest to sprzeczne z regulaminem tych usług, ale nie o to mi chodzi. Po prostu często okazuje się, że nazwy są już zajęte, w związku z czym powstają jakieś dziwne potworki adresowe (...). Jeśli ostatecznie widzę takiego potworka na wizytówce wręczanej mi, to odbieram to źle. Jakaś rysa na "profesjonalnym wizerunku" się pojawia, w moim odczuciu oczywiście (mała dygresja: dość zabawnie wygląda dokument CV przesłany przez osobę kandydującą na stanowisko asystentki/asystenta, w którym osoba ta informuje o "doskonałej znajomości MS Word" i jednocześnie formatuje tekst spacjami...). Być może 95% klientów nie zwraca na to uwagi. Być może sami klienci korzystają z adresów typu ciociabasia@(...) i nie widzą w tym nic złego. Ja mam akurat takie odczucia, o jakich piszę.
Uważam, że kupno domeny i usługi hostingu poczty elektronicznej w skali roku jest kosztem niewielkim, a wizerunkowo, dla klientów mojego pokroju, zyskuje się dzięki temu dużo. Zwłaszcza, jeśli decyduje się na wykorzystanie adresu e-mail do kontaktu z klientami (co pośrednio pozwala uznać, że adres ten służy do generowania dochodu/zysku) i umieszczenie tego adresu na przykład na wizytówkach, które można uznać za swoisty materiał promocyjny. Całość można postrzegać jako kreowanie marki, niezależnie od tego, czy jest to kreowanie marki firmy, czy samego siebie. W końcu każdy widzi jakim się być wydajesz, niewielu czuje jakim jesteś, warto o tym pamiętać i odpowiednio wykorzystać.
Sam uważam, że na polu tak zwanych kompetencji miękkich mam spore braki i przymierzam się do ich uzupełnienia. Zresztą wydaje mi się, że w przypadku ludzi z działki IT skupianie się na kompetencjach twardych i brak kompetencji miękkich jest dość częstym przypadkiem. Wizerunek nieprzystosowanego do życia w społeczeństwie geeka w pomiętej koszuli i (...) jakoś musiał się narodzić
Teraz mała zmiana tematu na darmowe adresy przy poszukiwaniu pracowników. Bardzo dziwnie dla mnie wygląda sytuacja, w której firma informatyczna, utrzymująca własną infrastrukturę IT (w tym pocztę), w celach rekrutacji korzysta z darmowych kont pocztowych. Być może ma to głęboko ukryty sens, firma nie chce przedwcześnie zdradzać informacji, że to właśnie o nią chodzi? A może sam fakt naboru nowych pracowników jest informacją tak tajną, że jej ujawnienie może narazić firmę na straty i stara się ten fakt ukryć? Prawdopodobnie w niektórych przypadkach tak. Jaka informacja płynie z zestawienia dwóch faktów: firma X wygrała kontrakt na (...), oraz firma X poszukuje pracowników (...) gdzie profil poszukiwanego pracownika ewidentnie wskazuje na to, że dopiero po wygraniu kontraktu firma zaczyna szukać ludzi, którymi kontrakt ten będzie realizować. W takim przypadku próba ukrycia faktu poszukiwania pracowników o konkretnym profilu może być uzasadniona z punktu widzenia firmy. Inna sprawa to sensowność takich praktyk, ale ją przemilczę, jak również prawdopodobną jakość produktu końcowego... W sumie jakość można próbować estymować na podstawie wymagań znajdujących się w takich ofertach pracy.
Co jednak ma powiedzieć potencjalny pracownik czytając tego typu ofertę pracy? Czy osoba posiadająca stabilną sytuację zawodową zdecyduje się na zmianę pracy na widok takiego ogłoszenia? A może "odfiltruje" je jako ogłoszenie "firmy krzak" i nawet nie zada sobie trudu odpowiedzenia na nie? Czy firma korzystająca z takich technik w pewien sposób sama nie ogranicza grupy docelowej?
I mała zapowiedź. Tomek wspominał (pośrednio) o szyfrowaniu wiadomości. Ogólnie temat "bezpieczeństwa stosowanego" jest interesujący i chyba coś o tym napiszę wkrótce. Tematy takie jak poufność, integralność czy dostępność są istotne w codziennym życiu, choć nie zawsze są zauważane. Ale o tym to już innym razem.