Otrzymałem dziś rewelacyjną ofertę od mojego operatora telefonii komórkowej. Mianowicie 200 minut za jedyne 15 PLN.
Tak złe, a może tak dobre?
Oferta może i jest ciekawa, ale nie dla mnie. Jestem abonentem tego operatora od 10 lat, w tym czasie sytuacja, w której musiałem "dopłacić" za rozmowy do kwoty abonamentu zdarzyła się jedynie kilka razy. W chwili obecnej nie wykorzystuję nawet tych minut, które mam w ramach abonamentu, nie widzę więc najmniejszego powodu, dla którego ta oferta miałaby być dla mnie interesująca. Nie oszukujmy się, IT jest wszędzie, zapewne jakiś "mądry" system odpowiadał za wybranie mnie do tej konkretnej promocji. Można pomyśleć, że system (algorytmy, reguły) są do niczego, skoro wytypował mnie do promocji, która tak naprawdę nie jest dla mnie interesująca, nie niesie ze sobą żadnej wartości dodanej.
...ale zaraz, kto powiedział, że promocja ma być korzystna dla klienta?! Popatrzmy na to z drugiej strony. Jestem idealnym kandydatem na jelenia. Płace abonament, który nie do końca wykorzystuję. Akurat robię to świadomie, zanim wybrałem konkretną wersję abonamentu dość dobrze przeanalizowałem swoje rachunki, trendy i... ceny telefonów w promocji. Wybierając abonament "o jeden niższy" prawdopodobnie bym się w nim nie mieścił. W każdym razie dla operatora jestem klientem, który poza abonamentem nie przynosi żadnego dochodu i jest tak od lat. W takim przypadku równie dobrze mogą zaproponować mi nie 200, ale 500 (i więcej minut) w promocji za te 15 czy 20 PLN, bo z dużym prawdopodobieństwem i tak tej ich nie wykorzystam. Dodając owe 15 PLN do mojego obecnego abonamentu zwiększają swój zysk o prawie 20% praktycznie, przy czym szansa na to, że wygeneruję większe obciążenie (czyli koszty dla operatora) niż do tej pory, jest znikoma. Genialne! Powinni tylko jeszcze zatrudnić lepszych ludzi do sprzedawania tej nowej, rewelacyjnej oferty. I może psychologów tworzących portret psychologiczny klienta do oskubania, którzy uczyliby owych sprzedawców jak przekonać klienta do zakupu usługi/produktu, którego kompletnie nie potrzebuje.
Swoją drogą dla banków również jestem fatalnym klientem. Korzystam z karty kredytowej ale zawsze spłacam ją w terminie. Koszty utrzymania karty nie są tak naprawdę wielkim zarobkiem dla banku, zysk jest raczej w odsetkach naliczanych w przypadku niespłacenia należności w terminie. I dlatego nie dostaję oferty nowej, wspaniałej karty kredytowej. Przynajmniej nie dostaję jej z tego banku, w którym mam kartę i który już wie, że w ten sposób na mnie nie zarobi...