Pogoda jaka jest, każdy widzi. W takiej sytuacji czasami fajnie jest przeczytać jakąś ciekawą książkę. Ogólnie lubię czytać, więc postanowiłem się podzielić z tymi, którzy mnie nawiedzają (i czytają coś więcej, niż tylko o tym, jak złamać WEP) tym, co czytam. Niekoniecznie ostatnimi czasy...
Książki
Kilka lat temu przez zupełny przypadek wziąłem do rąk Sumę Wszystkich Strachów. Takie właśnie książki lubię. Grube, przez większość czasu nic się nie dzieje, a jednocześnie zawiązanych jest tyle wątków, które później nagle okazują się ze sobą wzajemnie związane. Później przeczytałem większość tego, co napisał Tom Clancy. W szczególności serię, której bohaterem jest Jack Ryan, aczkolwiek Czerwony Sztorm oraz Rainbow Six również są, według mnie oczywiście, bardzo dobrymi pozycjami. Z drugiej strony pozycje takie jak Czerwony Królik i Zęby Tygrysa do najlepszych nie należą. Zupełnie inaczej należy patrzeć na książki sygnowane jego nazwiskiem, do których tekst jest pisany jednak przez innych autorów. Nie porywają mnie... Chyba głównie dlatego, że ich akcja jest zbyt jednotorowa, a po wspomnianej Sumie Wszystkich Czasów oczekuje się czegoś więcej. By było jasne - wcześniej wiedziałem, że ktoś taki jak Clancy istnieje, znałem Polowanie na Czerwony Październik oraz Czas Patriotów, ale do przeczytania tych grubych tomisk skłoniła mnie właśnie Suma Wszystkich Strachów.
Robert Ludlum to autor, o którym wspomnieć wypada, ale którego twórczość nie zafascynowała mnie jakoś specjalnie. Owszem, Tożsamość Bourne'a to dobra książka, ale pozostałe części tej sagi były dla mnie zbyt nieprawdopodobne. Przynajmniej te pisane przez niego osobiście, a nie stworzone po jego śmierci. W każdym razie model globalnej konspiracji prezentowany przez niego nie specjalnie mi odpowiada. Przy którejś książce z kolei staje się po prostu nudny i przewidywalny.
Dawno, dawno temu przeczytałem trzy książki, Bractwo Kamienia, Bractwo Róży oraz Bractwo Nocy i Mgły. Ich autorem jest David Morrell. Pamiętać należy, że to ten autor stworzył postać Rambo. Wiele lat później znalazłem na półce kolejne jego książki: Przymierze Ognia, później Siła Strachu. Tutaj trochę się rozczarowałem, zwłaszcza Przymierzem. Siła Strachu również nie była jakoś specjalnie wyrafinowaną powieścią, choć do czytania w pociągu na trasie Kraków - Warszawa nadawała się całkiem nieźle. Przez pewien czas zraziłem się do tego autora, aż do czasu Infiltratorów oraz Łowcy. Tutaj nie należy oczekiwać intryg tak złożonych, jakie tworzy Clancy, ale zarówno wspominana przeze mnie trylogia, jak i ostatnie dwie pozycje to całkiem dobry kawałek literatury sensacyjnej.
Wczoraj w nocy skończyłem czytać Pojutrze. I nie chodzi mi tutaj o to pojutrze, gdzie wszystko zamarza, ale o książkę, której autorem jest Allan Folsom. Wcześniej przeczytałem Tożsamość, która podobała mi się chyba nieco bardziej. W dodatku po przeczytaniu tych dwóch pozycji zauważam pewien schemat w powieściach. Zobaczę co będzie, gdy przeczytam kolejną jego książkę. Tożsamość w każdym razie mogę polecić.
Cryptonomicon to książka, w której przeszłość i teraźniejszość łączą się. Sposób jej napisania sprawia, że może nie czyta się jej łatwo, ale w sumie warto. Autorem tej książki jest Neal Stephenson. Smaczku tej książce dodaje fakt, iż szyfr w niej wykorzystany stworzył Bruce Schneier. Mało tego, został on poddany kryptoanalizie. A Dan Brown ze swoimi wypocinami, w tym przypadku (tematycznie) z Cyfrową Twierdzą, niech się lepiej schowa.
Kiedyś przeczytałem Niedźwiedzie Łzy. Autorem tej książki jest Thomas Craig. Według niektórych to właśnie on, a nie Tom Clancy, jest pierwszym twórcom techno-thrillerów. Może przeczytam sobie coś więcej tego autora, jeśli coś upoluję (w sklepach/księgarniach nie widzę).
Jak do tej pory, wymieniałem głównie książki z kategorii sensacji. Lubię też czasem przeczytać jakieś science-fiction. Ostatnio przeczytałem Wschód Księżyca (Ben Bova). Myślę, że poczytam sobie jeszcze coś tego autora, dzisiaj niestety Wojny o Księżyc nie udało mi się nabyć... Zupełnie w innym klimacie została napisana książka Świt 2250, której autorką jest Andre Norton. Wizja świata po wojnie atomowej jest bardzo sugestywna. Jeśli chodzi o fantastykę, to chyba jednak preferuję książki takie mniej fantastyczne. Chodzi mi o to, by to, o czym książka jest, było do jakiegoś stopnia prawdopodobne. W sensacji zresztą również (np. Czerwony Sztorm). Dlatego chyba nie mogę strawić choćby Tolkiena, choć próbowałem (film to co innego)... Na pewno trzeba mieć szacunek do niego za stworzenie swojej własnej wizji zupełnie innego świata. Ja jednak nie potrafię się tam przenieść.
Wyżej wymienieni autorzy i książki to oczywiście nie wszystko co przeczytałem :)
Pozdrawiam