Wybraliśmy się z moją Ulubioną Czarownicą na Wielką Krakowską Imprezę, czyli Wianki 2007... Jak to opisać? Jednym słowem - porażka...
Wianki 2007 - porażka...
Pierwszy raz na Wiankach byłem w 1998 roku, czyli już dość dawno temu. Scena była wówczas ustawiona za Manggha (nie będę odmieniał), co wydaje mi się najlepszym jej umiejscowieniem. Wówczas również pojawiło się dużo ludzi, a mimo tego nie było tych wszystkich barierek, ludzie wykazali się inteligencją i mimo tego, że stali zaraz nad wodą, raczej nikt w Wiśle nie utonął. Podobał mi się klimat, podobała muzyka, podobał pokaz sztucznych ogni. Nie mogę powiedzieć, że od tego czasu byłem na wszystkich Wiankach, ale byłem tam dość często i muszę stwierdzić, że z roku na rok jest gorzej...
W tym roku impreza miała być w stylu lat 80-tych. Nie był to mój ulubiony okres w muzyce. Co prawda w tym czasie tworzyły kapele takie jak Red Hot Chili Peppers, Guns n'Roses, Metallica (i wiele, wiele innych), w Polsce choćby Dżem, Oddział Zamknięty, Lady Pank, Perfect, Lombard, czy (czapki z głów) Acid Drinkers (i ponownie - wiele, wiele innych), to ta tak zwana "muzyka popularna" była nieco inna... Choć w sumie patrząc na to z perspektywy tych 20 lat, nie taka straszna, więc na dobór repertuaru narzekać nie będę, zwłaszcza, że informacja o tym była powszechnie dostępna, więc idąc na wianki należało się spodziewać wielkich hitów Bananaramy czy Gazebo (choć powiem szczerze, że występów Róż Europy, Mr Zoob, którego "Mój jest ten kawałek podłogi" słuchałem uparcie na pierwszym swoim kaseciaku byłem nawet ciekawy). I tutaj zaczynam marudzić.
Ustawienie sceny...Nie mam pojęcia dlaczego uporczywie scena jest ustawiana "w zakolu Wisły", przez co efektywnie na scenę da się patrzeć może ze 100-200 metrów bulwarów, bo dalej jest już mocno "z boku". Efekt - nic nie widać. Telebimy też są postawione idiotycznie, a co więcej w tym roku przez długi czas zamiast prezentować to, co się dzieje na scenie, prezentowały napisy... tak jakby ktoś mógł zapomnieć, że impreza ta, to wianki...
Nagłośnienie...Po ubiegłorocznych Wiankach myślałem, że już nie może być już gorzej. Może, co zostało udowodnione w tym roku. Panowie nagłośnieniowcy - jeśli głośniki pierdzą, a nie grają, to znaczy, że nie są dobrze ustawione, w szczególności oznaczać to może, że są za słabe... Owszem, było nawet dość głośno, ale jakość dźwięku była powalająca. Dosłownie. Każdy, kto nie jest głuchy, powinien paść od tego czegoś...
Tłok...Na Wiankach bawią się dziesiątki (setki?) tysięcy osób, w związku z czym robi się tłok, tym bardziej, że oczywiście ustawione zostały barierki ograniczające swobodę poruszania. W takim razie powinny zostać jeszcze zrobione jakieś "sektory", tak, by przemieszczanie się (właśnie, po co ci ludzie łażą, jak przyszli, to niech już siedzą na d...) odbywa się głównie z udziałem deptania i szturchania innych. Tutaj szczególne wyróżnienie muszę przyznać ochronie, która do wyciągania z tłumu osób w stanie upojenia, wyruszała w pełnym rynsztunku, w którym oprócz ciężkich (i twardych, odczułem to sam) butów, składał się również z tarczy (gratulacje) i hełmów. Jeśli w takim oprzyrządowaniu udawali się po nieprzytomnego pijanego, to chciałbym widzieć ich interwencję, pewnie wjechaliby w tłum czołgiem...
PolsatNo niestety, według mnie imprezy w Krakowie straciły klimat od czasu, gdy zaprzedały się telewizjom. Tym razem Wianki były "pod wezwaniem" Polsatu, dzięki czemu tej stacji zawdzięczamy dwójkę prowadzących, czyli (baczność) Agatę Młynarską oraz Krzysztofa Ibsza. Pani Młynarska działa mi na uzębienie odkąd tylko sięgam pamięcią, czyli prawdopodobnie od 1990 roku, kiedy ta "gwiazda" rozpoczęła występować w roli prezenterki telewizyjnej. Jest tak infantylna, że reszta już nie ma znaczenia... Pan Ibisz... Szkoda gadać... No ale okazuje się, że są topowymi prezenterami no i Polsat uraczył nas nimi... Pani Młynarska zarobiła kilka nowych "plusów ujemnych" gdy z totalną egzaltacją zaczęła zachwycać się Bananaramą rozpoczynającą koncert... Owszem, rozpoczęło się od hiciora, z tym, że w większości z tego hiciora to pierdzenie niewydalających głośników było słychać...
Sztuczne ognie...Sztucznych ogni tym razem nie doczekaliśmy, po godzinie tej szopki uciekliśmy na Rynek... Zastanawiam się, czy w przyszłym roku znów wybierzemy się na Wianki...
Trochę innych wspomnień...Wianki 2006 - wspaniałe przedstawienie zespołu nie wiadomo czego Carmina '06. Bardzo starałem się znaleźć w tym jakiś sens, ale nie mogłem. Może do tego potrzebny był wyższy stan świadomości?
Wianki 2005 - to było super. Wraz ze znajomymi olaliśmy system i zamiast na bulwary, udaliśmy się do Awarii, gdzie wyszaleliśmy się (ku pewnemu zdziwieniu innych gości klubu) przy akompaniamencie zespołu pieśni i tańca Underthumb, uparcie po każdym kawałku skandując "Child in time, child in time..." (dla wyjaśnienia, kapela grała covery). W przerwie popędziliśmy nad Wisłę w celu obejrzenia pokazu sztucznych ogni... A potem znowu :)
Wianki 2003 (chyba) - postanowiłem obejrzeć sztuczne ognie z Kopca Kościuszki. Niestety, spóźniłem się nieco, w związku z czym po dotarciu na wcześniej upatrzony punkt widokowy udało mi się obejrzeć tylko kulminacyjny fajerwerk...