Może najpierw należałoby zdefiniować pojęcie "już". Już w 2023 roku czy już w kontekście tego, czym się teraz zajmuję? W sumie to chyba po trochu i jedno, i drugie.
Dlaczego przesiadka na MacOS już tak nie boli
Po pierwsze bardzo wyraźnie rozdzielam komputer "prywatny" i "służbowy", nie mieszam tych dwóch stref, więc na moich prywatnych komputerach tylko używam tego, czego potrzebuję. A czego potrzebuję?
Przede wszystkim potrzebuję przeglądarki, bo mamy 2023 i bardzo dużo aplikacji (albo raczej usług) jest "przeglądarkowa". Zarówno na Windows jak i MacOS używam Edge, więc mam spójne środowisko, które działa w zasadzie tak samo. I tak, równie dobrze mógłby to być Linux, na którym Edge również jest dostępny.
Drugim programem, którego potrzebuję, jest program pocztowy z kalendarzem. Tak, ciągle używam programu pocztowego, bo tak jest mi po prostu wygodnie. Mam kilka kont pocztowych i do tej pory wszystkie próby zunifikowania ich lub połączenia pod jednego webmaila po prostu nie zadziałały. Po kilku próbach w dalszym ciągu używam Thunderbird, choć "nowa" wersja Outlooka wygląda bardzo obiecująco. Zostałem przy Thunderbirdzie, bo w Outlooku zauważyłem bardzo irytujący problem z obsługą IMAP - zmiany robione w programie pocztowym nie do końca były replikowane po stronie serwera, na przykład wiadomości przeniesione między folderami po stronie serwera zostawały tam, gdzie były. Próbowałem problem diagnozować i rozwiązać, ale ostatecznie bez sukcesu. A Thunderbird działa, więc przy nim zostaję. Znów, mam praktycznie to samo UX na Windows i MacOS.
Trzecim pakietem jest Office. I tutaj też jest prosto, bo można korzystać albo z wersji online, albo z wersji desktopowych. Tak, są różnice między pakietami na Windows i MacOS, ale nie na tyle istotne w zakresie, w którym Office używam, by były zbyt irytujące. W efekcie mogę przeglądać lub edytować dokumenty pod Windows, MacOS czy nawet iOS. Miodzio.
Pod MacOS przeszczepiłem PowerShell łącznie ze schematem kolorystycznym. Od kiedy Windows domyślnie wspiera SSH nie używam żadnych zewnętrznych programów (tak, PuTTY poszedł w odstawkę), więc ponownie - w tym zakresie zero różnic między MacOS i Windows. Działa również FileZilla.
Visual Studio Code działa na obu systemach z synchronizacją ustawień. Ponownie - zero problemów i spójne UX między systemami.
W Windows używam WSLv2 po to, by mieć jakiegoś linuksa pod ręką. Pod MacOS w wielu wypadkach tego nie potrzebuję (bo już jest), albo rolę WSL z powodzeniem przejmuje Docker.
Do tego można dodać całą listę aplikacji działających na obu systemach. No i wygodna synchronizacja plików - OneDrive działa dobrze pod MacOS, a i iCloud pod Windows daje radę. Dla większych plików lokalnie zawsze mogę skorzystać z domowego Synology.
Kiedy potrzebuję się "pobawić" to Burp dostępny jest pod obie platformy i działa. OWASP ZAP tak samo. Wireshark? Działa. Fakt, Autopsy i Sleuthkit są pod Windows, ale tym bawię się naprawdę sporadycznie. Z ciekawości sprawdzę, jak działa Zui (kiedyś Brim) pod MacOS, ale nie przewiduję problemów.
W efekcie pod względem takiego day-to-day nie widzę większych różnic ze strony programów, z których korzystam. Różnice pojawiają się w UX na poziomie systemu operacyjnego. Ale o tym to może następnym razem.