Stare wpisy - Mój kubeczek to ile filiżanek?, Robienie (sobie) herbaty to nie jest proste zadanie... Teraz trochę się zmieniło:
- już nie piję herbaty z tego kubeczka (choć ciągle go mam);
- generalnie nie słodzę herbaty;
- unikam herbaty w torebkach.
Poza tym na mojej półce stoi kilka różnych gatunków herbaty:
- zielona (jakaś odmiana senchy lub gunpowder);
- żółta (najbardziej odpowiada mi Kekecha);
- biała (tutaj Pai Mu Tan);
- czerwona (po prostu Pu-erh Superior, bez kombinowania);
- jakiś oolong, jakaś odmiana czarnej herbaty...
Tak, na starość ludzie robią się dziwni :P
Podobnie byłoby z kawą, gdyby nie to, że prawie jej nie piję. Niemniej jednak to coś co się piło w PRL ma się nijak do tego, co jest dostępne w ekspresie w każdej szanującej się firmie zatrudniającej informatyków. A to z kolei trochę odbiega od tego, co można dostać we Włoszech (jedno z moich traumatycznych przeżyć - śniadania, ale przynajmniej kawa była niezła).