Tak, to jest BARDZO duże wyzwanie...
Robienie (sobie) herbaty to nie jest proste zadanie
...bo to wygląda mniej więcej tak:
- wstaję od komputera, idę do kuchni,
- nastawiam wodę w czajniku,
- wracam do komputera,
- chcę iść po herbatę, patrzę, a kubeczek (pusty) nadal stoi na biurku,
- idę z kubeczkiem do kuchni,
- ponownie nastawiam wodę w czajniku (bo lekko przestygła),
- wracam do komputera,
- idę po herbatę, patrzę, a kubeczek pusty stoi sobie w kuchni,
- ponownie nastawiam wodę w czajniku (znów lekko przestygła),
- wkładam herbatę do kubeczka,
- wracam do komputera,
- idę po herbatę, patrzę, a kubeczek z (torebką) herbaty stoi sobie w kuchni, oczywiście woda nadal w czajniku,
- ponownie nastawiam wodę w czajniku (wszak znowu przestygła),
- tym razem już czekam, aż się woda zagotuje,
- wracam do komputera,
- idę po herbatę, a kubeczek nadal pusty - zapomniałem zalać...
- ponownie nastawiam wodę w czajniku (wrrr!),
- ponownie czekam, aż się woda zagotuje,
- tym razem pamiętam, by zalać herbatę,
- wracam do komputera (niech się dobrze zaparzy),
- idę po herbatę, a ona już zimna....
...właśnie jestem w trakcie robienia sobie herbaty i idę do kuchni. Szczerze mówiąc zastanawiam się, na którym etapie powyższej listy jestem.
Wróciłem. Tym razem się udało
...prawie. Zapomniałem posłodzić :P
Na serio: herbata niekiedy ratuje zycie.