Kilka lat temu czytałem artykuł, że złodzieje chodzą po parkingach samochodowych i szukają samochodów, przy których odezwie się bluetooth. Złodzieje wówczas rozbijali szyby/otwierali bagażnik i... kradli laptopa. Zresztą znalazłem coś na ten temat: Bluetooth As a Laptop Sensor. I teraz mam taką refleksję - w wielu samochodach montowane są radia ze zdejmowanym panelem. W założeniu panel zabierany jest z samochodu, więc złodziej co najwyżej ukradnie "kadłubek", który bez panelu jest umiarkowanie użyteczny. Pomysł może i dobry, tylko jest mały problem - w znacznej części przypadków panel ten znajduje się... w schowku. W takim razie w zasadzie po co go ściągać?
wg mnie chodzi bardziej o to, by trudniej było zweryfikować klasę radia. tak naprawdę to patrząc na to niewprawnym okiem to każde wygląda tak samo. Np mój Alpine jest bez panelu prawie identyczny jak kolegi Panasonic.
Poza tym - złodziej nie ma pewności czy panel jest w schowku, no i niestety - drogocenny czas na znalezienie panelu ... co sumarycznie może się przełożyć na odstraszenie leszcza, bo specjalista - który wie co to za radio, i wie ile jest warte, skubnie i tak.
To podobnie jak z uruchamianiem ssh na niestandardowym porcie - jak komuś zależy to znadzie i będzie brutfosował... ale wszelkiego rodzaju roboty skanujące idą w /dev/null