Mija kilka miesięcy od czasu używania przeze mnie nowej zabawki i pod względem sprzętu jestem zachwycony. Nawet przyzwyczaiłem się do klawiatury i jestem w stanie pisać polskie znaki bez mapowania klawiszy. Co podoba mi się najbardziej? Chyba to, że zapomniałem o potrzebie ładowania laptopa. Fakt, ostatnio nie pracuję zbyt długo na komputerze, a jeśli już to raczej "lekkie" rzeczy. Nie zmienia to faktu, że komputer do zasilacza podłączany jest raz na tydzień, lub rzadziej.
Jeśli chodzi o system operacyjny to zachwycony nie jestem (jeszcze?). Jest OK, ale po tylu latach pod Windows pewne nawyki są bardzo głęboko zakorzenione. Podobnie jak kwestie estetyczne. Windows 10 czy Windows 11 jest dość ładny. Miejscami, bo systemy Microsoftu są wciąż niespójne graficznie. Nie mówię, że MacOS jest brzydki, ale niektóre konwencje graficzne bardziej pasują mi w systemie Windows. To po prostu kwestia przyzwyczajenia i pewnie przejdzie z czasem.
Pod względem aplikacji jest tak, jak przypuszczałem - praktycznie nie widzę różnicy. Większość aplikacji, które używam, ma swoje wersje na MacOS i one po prostu działają. Może są drobne smaczki w niektórych przypadkach, które wyglądają i działają nieco inaczej, ale generalnie jest OK. Chyba jedynym obecnie irytującym mnie przypadkiem jest Winbox, który generalnie nie działa. To znaczy czasem działa, a czasami wisi w tle. No ale to nie jest aplikacja, która ma swoją wersję na MacOS, ale aplikacja uruchamiana przez Wine.
...a jeśli chodzi o shell, to zainstalowałem sobie PowerShell i czuje się jak w domu. I nie chodzi o to, że jestem jakimś wymiataczem w nim, ale czuję się w tej konsoli jak w domu.