Pogoda jaka jest, każdy widzi. W takiej sytuacji czasami fajnie jest przeczytać jakąś ciekawą książkę. Ogólnie lubię czytać, więc postanowiłem się podzielić z tymi, którzy mnie nawiedzają (i czytają coś więcej, niż tylko o tym, jak złamać WEP) tym, co czytam. Niekoniecznie ostatnimi czasy...
Pamięć teraz jest (stosunkowo) tania. Często pojawiają się w związku z tym pytania “jeśli mam 2GiB RAM, to czy mogę wyłączyć plik wymiany?”. A ja się pytam – po co?
Chyba wszyscy wiedzą, co miało miejsce na jeziorach. Tylko zastanawiam się, jak się ma powszechnie stosowane określenie “biały szkwał”, do rzeczywistości. W szczególności chodzi mi o: Biały szkwał to potoczne określenie nagłego, ale znikąd nie zapowiadanego, np. przez “czarne” chmury, porywu wiatru. Najważniejszym elementem opisującym biały szkwał jest fakt, że przychodzi on w sposób nie zapowiadany. Hm, jak się ma to “znikąd nie zapowiadanego” do tego oświadczenia IMGW?
W zasadzie staram się nie komentować kwestii związanych z polityką w naszym pięknym kraju, ale tym razem chyba nie zdzierżę. Nasz Wielki Wódz Premier oznajmił “Mamy komputerowy model układu”. Super. A co to znaczy? Na jakich podstawach ten model został stworzony? Przy jakich założeniach? A jeśli model się nie sprawdzi i tego urojonego układu nie znajdzie, to co? Kolejnym “naukowym” narzędziem będzie szaman z afrykańskiej wioski? Czy różdżkarz z Pipidówki Mniejszej? A może Wielki Wódz Premier miał na myśli bardziej komputerowo wspomagany data mining prowadzony w celu wykrycia tegoż układu? Rzeczywiście, istnieją narzędzia do wspomagania tego typu operacji. Na przykład takie. Muszę przyznać, że sprawdzają się dość dobrze. Tylko jest jedno małe “ale”. Narzędzie to trzeba najpierw nakarmić odpowiednimi danymi. I teraz pytanie – jakimi danymi został nakarmiony ten “komputerowy model układu”? Takimi, które mają wykazać pierwotnie założoną tezę? Bilingami? Danymi o lokalizacji komórek? Informacjami o przelewach? Logami związanymi z pocztą elektroniczną? Tych wszystkich informacji brakuje w wypowiedzi Wielkiego Wodza Premiera. Może chodzi o to, że samo słowo “układ” przestało już rzucać na kolana i trzeba je wzmocnić “nowoczesną technologią”? Przecież jak naród usłyszy, że jest model układu, to uwierzy, że układ jest. Bo jak mógłby być model czegoś, czego nie ma? A ja wiem, co zrobię. Jak dalej tak nasza klasa polityczna będzie się zachowywać, to się wyniosę. Do Nowej Zelandii.
Niestety, mój (nasz) plan spędzenia kilku dni w Bieszczadach zakończył się niepowodzeniem. Udało się tam być tylko dwa dni i to niecałe... Moja Ulubiona Czarownica niestety trochę się rozchorowała i nie było sensu dalej tam siedzieć... W te dwa dni nie udało się niestety zrealizować większości planów, udało się tylko wyjść na Dwernik Kamień, zobaczyć Sine Wiry i przejść się po zaporze w Solinie.
A właściwie raczej czas, kiedy stwierdziłem, że pora się pobyczyć przez dwa tygodnie :) Pierwszy tydzień – Bieszczady. Baza wypadowa to Wetlina. Ponieważ jadę z Moją Ulubioną Czarownicą nie będzie raczej ekstremalnych tras. Plany są łagodne, Rabia Skała, Smerek, Połonina Wetlińska, Bukowe Berdo, może przy okazji Tarnica. W ramach ewentualnego odpoczynku zawsze można uskutecznić Jeziorka Duszatyńskie, albo Sine Wiry, może Dwernik Kamień.
Dzisiaj w trakcie porannej lektury newsów natknąłem się na dumne obwieszczenie Warszawa w Microsoft. Czy my (w sensie Polacy) musimy wszędzie szukać pretekstu, by podbudować swoje ego? I nie chodzi mi tutaj o wpis na ITBlog, ale o tym, jak później ten news jest komentowany, powielany i przekształcany...
Ostatnio Tomek pisał o burzy nad Warszawą. Dzisiaj w nocy była całkiem fajna burza nad Krakowem. Mocny wiatr, deszcz i sporo piorunów. Dzisiaj jadąc do biura szukałem jej śladów. I mówiąc szczerze jak na efekty specjalne, które w trakcie tej burzy można było oglądać, to szkody nie są wielkie. Złamane gałęzie, kilka wyrwanych drzew. Przynajmniej na trasie, którą jechałem do biura.
...choć według doniesień tak zwanych mediów, trochę większych zniszczeń też się znalazło...
Tak sobie właśnie pomyślałem, że SSL jest zwykle utożsamiany z szyfrowaniem komunikacji. Oczywiście jest to prawda, ale taki sposób patrzenia trochę niepotrzebnie zawęża zakres stosowania SSL do obszarów, gdzie wymagana jest poufność transmisji. Dlaczego? Wyobraźmy sobie serwis, który udostępnia pewne istotne dane. Dane, które są jak najbardziej jawne, powszechnie dostępne... Tutaj nie ma potrzeby zapewnienia poufności transmisji, więc nie ma potrzeby stosowania SSL(?).