Testowanie aplikacji internetowych w znacznym stopniu sprowadza się do nudnego testowania poszczególnych parametrów przekazywanych do aplikacji. Oczywiste jest, że w takich sytuacjach człowiek chce sobie ułatwiać życie...
Natknąłem się dziś na serwis CV-raport, który oferuje usługę śledzenia, czy przesłane CV zostało przeczytane (otwarte): Opracowaliśmy technologię, umożliwiającą śledzenie załączników do e-maili w formacie MS Word. Konkretnie rzecz biorąc, to technologia ta została opracowana przez spamerów już jakiś czas temu. Chodzi o obrazki pobierane z serwera. Fakt pobrania obrazka oznacza, że plik (lub w pierwotnej wersji – spam) został otwarty. Wielka technologia...
I dodatkowo ku przestrodze:
Wysyłanie CV czy LM w postaci pliku DOC to lamerstwo,
Gdybym przypadkiem kiedyś prowadził jakąś rekrutację, to “dzwoniąca do domu” cefauka skreśla autora,
Wcale nie chodzi o komputery, tylko o komórkę (komórki), a konkretnie te produkowane przez Nokię. Raz na jakiś czas dzieje się tak, że komórka głupieje. Objawia się to między innymi tym, że komórka przestaje z siebie ustawione dźwięki (budzik), a SMS i sygnał połączenia wracają do ustawień “domyślnych”. Pomyślałbym, że to jakaś wada mojego egzemplarza, ale... problemy te doświadcza znaczna część użytkowników różnych (ale tych nowszych) modeli telefonu Nokia... Po restarcie wszystko wraca do normy :)
Pracując w korporacji wybitnie nie lubiłem początku roku. Wynikało to z faktu, iż na początku roku tworzony był twór zwany Planem Pracy. Tak jak nie zajmuję się prowadzeniem projektów, tak i nie zajmuję się planowaniem. Chcę jednak napisać kilka słów, jak według mnie nie należy planować...
Zarządzanie projektami to nie jest coś, co lubię. To nawet nie jest coś, co potrafię robić (i zwykle tego nie robię). Mam natomiast kilka obserwacji odnośnie tego, jakie błędy są popełniane przy projektach IT.
Tomek jakiś czas temu pisał o naszych samochodowych nawykach. Prawda jest taka, że jeździmy fatalnie i mamy znikomy szacunek do przepisów (prawa) drogowych. Bo jesteśmy narodem cwaniaków. To tyle ogólnych refleksji.
A teraz konkretnie – jadę sobie razem z Moją Ulubioną Czarownicą na wycieczkę (rowerową). Przygotowuję się do skrętu w lewo, czyli kulturalnie wystawiam rękę, ustawiam się przy środkowym pasie, mam już skręcać i... słyszę za sobą silnik wchodzący na obroty. Oczywiście jakieś połączenie cwaniaczka z kretynem w pseudoterenowym BMW postanowił mnie w tej chwili wyprzedzić. Co myślę na jego temat dość głośno i dobitnie przekazałem zarówno werbalnie, jak i językiem ogólnie zrozumiałych gestów. Usłyszał i zobaczył, szkoda tylko, że dyskusji nie podjął jak byłem bliżej, tylko jak już odjechałem na tyle daleko, że nie chciało mi się wracać. Domyślam się, że musiał zaimponować swojej towarzyszce, a w bezpośrednim starciu raczej miałby małe szanse..
Gdyby nie to, że spodziewałem się takiego zachowania, prawdopodobnie pajac by nas potrącił. A dlaczego się spodziewałem, że tak pojedzie? Bo ulica, którą jechaliśmy jest kawałek dalej zamknięta (remont), mogą nią jeździć tylko mieszkańcy. Z uwagi na to, że Kraków jest rozkopany, jeżdżą również cwaniaczki, którzy w swej wielkości decydują, że akurat tego zakazu przestrzegać nie będą. Najwyraźniej zapomnieli również, że rowerzysta jest również uczestnikiem ruchu drogowego... A (niespodzianka) jest!
Dzisiaj byłoby mnie stać na to, żeby się wyprowadzić, kupić sobie dom w dowolnym kraju europejskim i mieć te problemy z głowy. Daję jednak jeszcze szansę Polsce, że tu się da coś zmienić. Wierzę w to i chcę działać – mówi w Kontrapunkcie RMF FM i Newsweeka Łukasz Foltyn, twórca gadu-gadu i numer jeden na warszawskiej liście PSL.
Obawiam się, że “ten prawdziwy” Bill Gates nie jest socjalistą. Poza tym ciekawe jak pokrętny tok rozumowania doprowadził do skojarzenia pana Foltyna z Gatesem. Chyba nie ten kaliber jeśli chodzi o wywarty wpływ na szeroko pojęte IT...
I aby było jasne – ja nie zamierzam płacić wyższych podatków, bo moje pieniądze gdzieś rozpływają się po drodze. Wolę już zapłacić bezpośrednio temu, od kogo kupuję usługi, niż dostać coś “za darmo” od państwa. Świetny przykład – darmowa opieka zdrowotna. Już wolę powierzyć swoje pieniądze firmie ubezpieczeniowej, jej zależy na tym, by osiągnąć zysk, a i z warunków ubezpieczenia wywiązać się musi.
Jakiś czas temu nabyłem Mio P550M, głównie z uwagi na GPS. Muszę przyznać, że całkiem fajnie jeździ się samochodem z mapą. Mapka wcale nie koniecznie musi być nawet w trybie pilota, nawet patrząc na nią można znaleźć objazd, bo korków to u nas dostatek... Szukałem jednocześnie jakiegoś narzędzia, które pozwoli mi korzystać z odbiornika GPS w trakcie wycieczek, pieszych, bądź rowerowych. Oczywiście Mio nie nadaje się za bardzo do nawigacji na rowerze, albo jako “przewodnik” w górach (choćby z uwagi na czas życia baterii), to jednak do oznaczenia pozycji albo zanotowania ciekawego miejsca nadaje się jak najbardziej. Po dłuższych poszukiwaniach udało mi się znaleźć program, który ma wszystkie niezbędne dla mnie funkcje. To Turbo GPS.