Jak pewnie wiecie mój stosunek do różnych certyfikacji jest trochę zdystansowany. Dość często prawidłowa odpowiedź w teście rozmija się nieco z praktyką. Paradoksalnie w takich przypadkach lepiej wiedzieć mniej , bo odpowiada się wówczas z oczekiwaniami autorów testów. Często można również zastosować zdrowy rozsądek i wybrać odpowiedź najmniej błędną (co oficjalnie nazywa się “najbardziej pasującą”). Są jednak również takie pytania, z którymi jest dokładnie tak, jak z tym nieszczęsnym kotem Schrodingera. W zasadzie nie wiadomo, czy odpowiedź jest prawidłowa do czasu, aż się ją sprawdzi.
Załóżmy następujący scenariusz – mamy kilka komputerów, które z jakiegoś powodu chcemy połączyć kablami. Jedyny switch/hub jaki jest pod ręką to stary AP leżący gdzieś w pudełku. Tak się składa, że za dawnych czasów była skonfigurowana na nim sieć wifi (WEP). Czy teraz ktoś może łatwo włamać się do sieci wifi skoro żaden klient z niej nie korzysta?
Odpowiedź brzmi – tak. Ale dokładnie w jaki sposób można to zrobić? Dlaczego jest to możliwe?
Uprzejmie informuję, że nie jestem zainteresowany publikowaniem podsyłanych informacji prasowych będących w rzeczywistości niczym innym, jak nieudolnie zakamuflowaną reklamą firm i ich produktów.
Poza tym nadmienię, że podejście polegające na wysyłaniu tego typu materiałów bez jakiegokolwiek wcześniejszego kontaktu i zapytania, czy taką korespondencją jestem zainteresowany, odbieram jako zachowanie natarczywe by nie powiedzieć – chamskie. W zasadzie nie ma dla mnie różnicy między naruszeniem mojego dystansu indywidualnego, a takim postępowaniem. Nadmienię też, że instynkt terytorialny mam dość silnie rozwinięty, w związku z czym tego typu zachowania budzą we mnie coś więcej, niż lekką irytację.
Dziękuję za uwagę.
P.S. I zgadnijcie co znalazłem dzisiaj w skrzynce... Tak, kolejną informację prasową.
Jeśli w trakcie twojej wypowiedzi na temat Arac hji lub dyskusji na temat wyższości Fishdick nad Fishdick Zwei otoczenie patrzy się na ciebe tępym wzrokiem, wiedz, że coś się dzieje...
P.S. A o Nimdę, to nawet nie pytam. Nie dość, że stara, to jeszcze niszowa.
Oryginał tego wpisu dostępny jest pod adresem I'm old
Nie, nie chodzi o jakiegoś bota do Twittera. Nie jest to również aluzja do Czesława. W pewien pokręcony sposób tytuł jednak odnosi się do tego, o czym chcę napisać.
Tak się składa, że wróciłem właśnie z wakacji, dwa tygodnie poza naszym pięknym krajem z nieco mniej pięknymi politykami (i nie chodzi mi tu o ich aparycję). Choć nie jestem uzależniony od komputera i internetu, albo przynajmniej tak sobie wmawiam, to jednak pewne problemy z łącznością z siecią były irytujące. Ta hipotetyczna maszynka do ćwierkania to nic innego, jak pewien specyficzny “wakacyjny” AP, który przynajmniej część tych problemów mógłby rozwiązać.
Na czym polegał problem? Cóż, właściwie we wszystkich kwaterach (urlop miał charakter częściowo objazdowy) dostępna była sieć WiFi. Problem w tym, że naprawdę poprawnie działała ona tylko w jednym miejscu. W jednym miejscu działała względnie poprawnie jak już udało się połączyć/uzyskać adres IP. W kolejnych dwóch miejscach sieć działała, jak sygnał zawiało. W praktyce oznaczało to konieczność przeniesienia się w pobliże AP, by móc z sieci skorzystać.
W sumie ta hipotetyczna maszynka nie potrzebuje wiele:
możliwości jednoczesnej pracy w trybie klienta i AP,
anteny z dość dużym zyskiem lub możliwości podpięcia takowej,
opcjonalnie modemu GSM, gdy akurat żadna sieć WiFi nie jest dostępna,
Podejrzewam, że przed kolejnym wyjazdem wakacyjnym ta koncepcja może nabrać konkretnych kształtów.
W trakcie testów wpinając się przy pomocy Fiddlera (lub innego local proxy) między przeglądarkę i serwer, mamy możliwość obserwować jakie żądania są wysyłane. Często jest ich po prostu za dużo, przez co ładowanie strony trwa długo, a użytkownik się frustruje.
Bardzo powszechnym błędem jest nieodpowiednie ustawienie nagłówków Cache-Control. Z jednej strony istnieje zalecenie, by używać nagłówka (co najmniej) postaci:
Cache-Control: no-cache, no-store
ale ten nagłówek powinien być stosowany tylko na stronach “dynamicznych” mogących zawierać informacje, które raczej nie powinny zostać zapisane w cache przeglądarek. Jeśli na tego typu stronach tego nagłówka brakuje, mamy problem – potencjalny information leak. Jeśli tego typu nagłówek jest użyty dla statycznych treści (JavaScript, CSS, obrazy), mamy inny problem – przy każdym odświeżeniu strony, przy każdej nowej stronie te same zasoby pobierane są po raz kolejny.
analizują wskazane strony i pokazują gdzie jest źle pod względem wydajności. Naprawdę warto ich użyć, przecież teraz nawet bankowości internetowe mają być “ładne”. Ja bym się nie obraził, gdyby te “ładne” strony były przy okazji lekkie i responsywne.
Jeśli ktoś w miarę regularnie (i od dłuższego czasu) czyta mojego bloga to wie, że do biegania mam podejście dość zdystansowane. Jak wspomniałem, preferuję inne formy aktywności, ale...
Jest pewien problem. W trakcie aktywności ruchowej chciałbym utrzymać tętno w granicach 111 – 130 uderzeń serca, niestety okazuje się, że przy nordic walking na mojej typowej trasie w Lasku Wolskim obecnie “wyciągam” już mniej. W związku z tym do listy moich aktywności dołączę jednak marszobieg a docelowo – bieg. Podtrzymuję jednak to, co pisałem o bieganiu po asfalcie. Pozostaję przy Lasku Wolskim, tylko trasę, którą do tej pory zwykle robiłem z kijami, będę robił biegnąc.
Jak pewnie wiecie w Lasku Wolskim od pewnego czasu jest singletrack. Ostatnio został otwarty/dobudowany nowy jego kawałek. Jest zacnie. Ogólnie Lasek Wolski jest zacny, ale w tym roku strasznie dają popalić w nim komary...