Krótka historia szlabanu
Dawno, dawno temu wjazdu na osiedle, na którym mieszkam, broniła brama. Taka zwykła, przesuwana brama sterowana z pilota. W pewnej chwili jednak wjazdu bronić przestała. Po długim czasie postanowiono, że zamiast bramy zainstalowany zostanie szlaban. Został on zainstalowany, po dłuższych perypetiach z pilotami – uruchomiony. I...
Ja wiem, że jestem dziwny. Moim pierwszym skojarzeniem po uruchomieniu tego szlabanu był przedmiot Badania Operacyjne , a w szczególności zagadnienie systemów kolejkowych. Na jednym podniesieniu szlabanu przejechać mógł jeden samochód. No, góra dwa (w przeciwnych kierunkach), przy czym przejazd powinien być ze sobą zsynchronizowany. Gdyby przejechać chciało więcej samochodów, każdy kolejny ryzykuje bliższe spotkanie z zamykającym się szlabanem. Jeśli weźmie się pod uwagę charakterystykę wjazdów i wyjazdów na/z osiedla, w szczególności ich istotne nasilenie w pewnych porach, pojawia się widmo korków.
Ale czym się martwić? Szlaban został uruchomiony wczoraj. Dziś rano już nie ma problemu – został odłamany. Ktoś chyba nie mógł wyjechać z osiedla. Super. Pytanie “kto za to zapłaci” jest chyba bezprzedmiotowe w tym przypadku. Jak to kto, społeczeństwo! W tym wypadku – wspólnota.
I taka mała złośliwość. Ciekawe, czy monitoring (który już złośliwie komentowałem) pomoże w ustaleniu sprawców tej dewastacji.
Oryginał tego wpisu dostępny jest pod adresem Krótka historia szlabanu
Autor: Paweł Goleń