Wyścig szczura
Nie, nie chodzi o korporacje. Tu szczur jest jednoosobowy i ściga się sam z sobą tracąc przy tym radość z tego, co robi.
O co mi chodzi? O “mierzenie” samego siebie (patrz: Quantified Self). Korzystam z HRM, rejestruję trasy (kiedyś Sports Tracker, teraz głównie Endomondo). Nie mam konkretnych celów treningowych, moim głównym celem to “poruszanie się” by utrzymać sprawność i czuć się dobrze. Tak, wskazania HRM są dla mnie pewną wskazówką co do zwiększenia/zmniejszenia obciążenia, ale wyniki nie są celem samym w sobą. No, przynajmniej teoretycznie.
W praktyce wygląda to nieco inaczej. Kiedyś większą wartość miała dla mnie frajda (pojęcie bliżej niedefiniowalne). Nie liczył się czas, średnia szybkość, suma podjazdów czy spalone kalorie. Teraz łapię się na tym, że sposób mojego zachowania (np. na rowerze) jest do pewnego stopnia kierowany tymi wymiernymi i mierzalnymi parametrami (co, tylko 40 km? To jeszcze jedna pętelka, dobijemy do 60 km; no dobrze, może to nie będzie najdłuższa trasa, ale wyjdzie niezła średnia, dawaj, dawaj...).
Myślę, że do pewnego stopnia mamy tu do czynienia z grywalizacją. Może to być przydatne, na przykład rywalizacje mogą skutecznie skłaniać kogoś do tego, by zamiast spędzić kolejną godzinę przed telewizorem poruszał się Z drugiej strony tej dawnej frajdy czasami mi jednak brakuje...
Oryginał tego wpisu dostępny jest pod adresem Wyścig szczura
Autor: Paweł Goleń