Trochę o prywatności

Postanowiłem w końcu napisać kilka słów na temat prywatności. Trochę w nawiązaniu do dyskusji pod wpisem o myśleniu zakazami.

Co o pojęciu prywatności mówi wikipedia:

Prywatność to termin, który – w najszerszym znaczeniu – określa możliwość jednostki lub grupy osób do utrzymania swych danych oraz osobistych zwyczajów i zachowań nieujawnionych publicznie.

Ja bym nieco rozszerzył jeszcze to pojęcie. Moim zdaniem z prywatnością powiązane jest również prawo do decydowania o tym z kim i w jakim stopniu swoją prywatnością się dzielę.

Rozumiem, że żyjemy w społeczeństwie i w pewnym stopniu godzę się na to, by w pewnym zakresie dzielić się informacją o mnie i moich zwyczajach z innymi (mniej lub bardziej świadomie, mniej lub bardziej bezpośrednio). Trudno mi jest jednak zaakceptować sytuację, w której informacje na temat mnie i moich zwyczajów są zbierane i w jakiś sposób przetwarzane nie tylko bez mojej zgody, ale również bez wyraźnej potrzeby. I nie, nie uważam by wymaganie wyraźnej potrzeby było wyczerpywane przez stwierdzenie bo tak jest wygodniej.

Ilość programów lojalnościowych (i innych “klubów”), w których uczestniczę, jest bliska zeru. Czy zastanawialiście się jaki jest rzeczywisty zysk z posiadania karty stałego klienta, która daje 5%25 zniżki, jeśli średnia roczna kwota wydawana na produkty uprawniające do skorzystania z tej zniżki to, przykładowo, 500 PLN? Tak, to 25 PLN. Oczywiście komuś to może nie robić różnicy, otrzymywane materiały reklamowe może od razu wrzucać do kosza, a za zaoszczędzone pieniądze iść na pizzę. To jest jego prywatność i to on ma prawo do dysponowania nią. Ja się cenię trochę wyżej.

Gdy korzystam z księgarni lub sklepów internetowych preferuję te, w których do dokonania zakupu nie muszę się rejestrować. W zasadzie nic mi to nie daje, bo i tak muszę podać dane do faktury czy adres wysyłki, a więc w przybliżeniu te same dane, które musiałbym podać przy rejestrowaniu się, ale taką transakcję uważam za uczciwą. Swoje dane powierzam z własnej woli i wyłącznie w celu doprowadzenia transakcji do końca. Nie daję w ten sposób prawa do wysyłania mi materiałów marketingowych czy przetwarzania tych danych w jakikolwiek inny sposób, niż realizacja procesu zakupu. Przynajmniej w teorii.

Analogicznie wolałbym by bilety na imprezy sportowe były sprzedawane każdemu chętnemu, bez konieczności należenia do jakichś dziwnych klubów kibica. Wyobrażacie sobie sytuację, w której po to, by polecieć na urlop do Egiptu trzeba się zapisać do Klubu Miłośników Piramid, a rok później wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie trzeba okupić przystąpieniem do innego “klubu”? A jakby ktoś chciał zrobić sobie wycieczkę objazdową po kilku państwach/regionach, to oczywiście musiałby posiadać odpowiedni świstek papieru z pieczątką mówiący o tym, że do wszystkich niezbędnych klubów przynależy...

To o czym piszę z tymi klubami to paranoja, pewne wyolbrzymienie, sytuacja pozbawiona większego sensu. Moim zdaniem bezpieczeństwo można wymusić/osiągnąć wystarczająco skutecznie w oparciu o podejście czarnej listy tych, których nie obsługujemy, a nie białej listy tych lepszych, którzy sobie zasłużyli na przywileje (np. prawo wyjazdu Na Zachód czy zakupu biletu na mecz). Do egzekwowania zakazów stadionowych wystarczy stwierdzenie tożsamości osoby próbującej nabyć bilet a następnie wejść z nim na mecz. Nie muszę ujawniać, czy jestem kibicem drużyny A czy B, fanem tej dyscypliny sportu albo na mecz idę z czystej ciekawości by zobaczyć jak tam jest, albo z jeszcze innego powodu. Rezygnuję ze swojej anonimowości i zgadzam się na sprawdzenie, czy przypadkiem nie popełniłem kiedyś wykroczenia lub przestępstwa, które nie pozwala mi na udział w tej imprezie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że podejście oparte na białej liście jest skuteczniejsze, ale nie zawsze możliwe do zaakceptowania.

Tak jak pisałem, żyjemy w społeczeństwie i niekiedy trzeba godzić się na pewne ograniczenie swoich praw i wolności. Jestem w stanie zrozumieć dlaczego w platformach aukcyjnych typu Allegro wymagana jest rejestracja, tożsamość jest weryfikowana dokładniej, a dodatkowo jest utrzymywany system komentarzy mówiący o reputacji klientów i sprzedających. A że “przy okazji” można się sporo o zwyczajach poszczególnych osób dowiedzieć – dobrodziejstwo inwentarza, coś za coś. Przy okazji – z tego co widzę na Allegro jest teraz dostępna opcja zakupu bez rejestracji gdzie Allegro pełni rolę zaufanej strony trzeciej (przynajmniej dla sprzedawcy).

O ile jestem w stanie zrozumieć podejście Allegro, to ciężko jest mi zaakceptować wiele innych wirtualnych “przybytków”, do skorzystania z których rejestracja jest absolutnie niezbędna. Jeśli idę do księgarni i kupuję kolejne książki, to w pewnym stopniu dbam zarówno o swoją anonimowość jak i prywatność. Gdy tych samych zakupów chcę dokonać w sieci, muszę otworzyć się nieco bardziej. Muszę podać choćby adres dostawy a i prawdopodobnie sam proces płacenia w jakimś stopniu pozwoli na identyfikację mojej tożsamości (no dobrze, można zrobić tak, by nie było to możliwe, a przynajmniej by ustalenie tożsamości osoby płacącej było “kosztowne”). Co więcej jeśli z usług danego “miejsca” korzystam przez dłuższy czas, to “miejsce” zaczyna dysponować pewnym profilem mojej osoby dotyczącym choćby moich zainteresowań. Stworzenie takiego samego profilu byłoby dużo trudniejsze, gdybym uporczywie zakupów dokonywał w “prawdziwym” punkcie i jeszcze dodatkowo złośliwie płacił gotówką.

I w tym miejscu zakończę, przynajmniej na razie. A w ramach ćwiczeń z paranoi zastanówcie się ile informacji na temat każdego z nas posiadają poszczególni “ONI” (banki, operatorzy telefonii komórkowej, stacje paliw, na których tankujecie, administratorzy sklepów internetowych, z których korzystacie, ...). Co by było, gdyby te wszystkie informacje można ze sobą połączyć?

Oryginał tego wpisu dostępny jest pod adresem Trochę o prywatności

Autor: Paweł Goleń