Pierwszy tydzień na obczyźnie
No dobra, przesadzam, jeszcze nie tydzień, ale prawie. I ta obczyzna nawet nie taka bardzo obca jest. Przecież taki Millennium Bridge to nic innego jak przerośnięta Kładka Ojca Bernatka :)
Ponieważ nie mam pod ręką (swojego) zdjęcia Millennium Bridge, poratuję się innym mostem:
Z innych ciekawostek – do tego, że jeżdżą po złej stronie drogi przyzwyczaiłem się zaskakująco szybko. Mimo wszystko nie jestem wystarczająco odważny/szalony, by spróbować tutaj jeździć samochodem (ani tym bardziej rowerem).
Z jedzeniem bywa różnie. Ostatnio przypadł mi do gustu Whitecross Street Market. Dzisiaj na przykład dostałem (w sensie “weź mi coś poleć”) taki zestaw:
Następnym razem jednak zdecyduję się na coś bardziej konwencjonalnego (np. wczoraj ciekawą mieszankę makaronów dostałem na tej samej zasadzie), bo jednak to coś w prawym dolnym rogu było z lekka pikantne. Co nie zmienia faktu, że mam jeszcze w kolejce do odwiedzenia upatrzone dwa stoiska z potencjalnie “ryzykownym” jedzeniem (np. tajskim).
Z drugiej strony zdziwiła mnie nieco ilość zdrowego(?) jedzenia, choćby we wszechobecnym Pret A Manger, ale generalnie słowa organic lub natural cały czas rzucają mi się w oczy. Muszę przyznać, że bagietki całkiem mi posmakowały.
A wiecie co zaskoczyło mnie najbardziej? Tak się jakoś dziwnie składa, że trasa, którą idę do biura, jest uczęszczana głównie w przeciwną stronę. Przyznam się, że gdy w pewnej chwili zobaczyłem przed sobą masę ludzi pędzących w gdzieś z tępym wzrokiem (w końcu to rano) utkwionym gdzieś tam daleko za mną, poczułem się jakbym miał przed sobą gromadę zombie :)
I jeszcze to na koniec: Pay As You Go – All in One £15. Tak, karta SIM z internetem bez limitu za jedyne 15 GBP (ważna 30 dni).
Oryginał tego wpisu dostępny jest pod adresem Pierwszy tydzień na obczyźnie
Autor: Paweł Goleń