Jak nie pisać maili

Szkolenie z “pisania maili” uważam za jedno z najbardziej użytecznych, jeśli nie najbardziej użyteczne w mojej pracy. Kilka prostych zasad naprawdę pozwala znacząco poprawić efektywność komunikacji. Dodatkowo, pisząc “starannie” okazujemy również szacunek odbiorcy.

Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że otrzymuję wiadomości od rekruterów i często mam wrażenie, że ja z większą starannością czytam te wiadomości, niż oni je piszą. Zresztą nie tylko ja to zauważam. Przykłady? Proszę bardzo.

Rozumiem, że dobrze jest mieć szablon maila, to usprawnia pracę. Ale warto sprawdzić, czy aby na pewno szablon został dostosowany do odbiorcy. Wcale nie tak rzadko “pan” niespodziewanie staje się “panią”, choć chyba jednak częściej “pani” zmienia się w “pana”.

A co powiedzieć o sytuacji, gdy w tytule pojawia się “czy to oferta dla Ciebie”, a w treści mamy “czy Pan byłby (...)”? Nie wiem, co razi mnie bardziej, brak spójności, czy forma “ty” w tytule, od którego lektura wiadomości się zaczyna. Może się nie znam, może już jestem stary...

Jeśli nadawca prosi mnie o kontakt w przypadku zainteresowania ofertą, dlaczego potem dziwi się, że nie otrzymuje żadnej odpowiedzi? Tak ciężko jest wywnioskować, że oferta mnie nie zainteresowała?

Generalnie mam wrażenie, że zagraniczni rekruterzy pod tym względem prezentują wyższy poziom. Większość wiadomości, które otrzymuję jest spersonalizowana, a z ich treści wynika, że ktoś przynajmniej zadał sobie trud przeczytania mojego profilu na LinkedIn. W przypadku naszych lokalnych rekrutacji to niestety nie jest normą. Kiedyś spędziłem sporo czasu przeglądając swój własny profil by ustalić, który z jego elementów sugerował, że jestem programistą i mogę być zainteresowany rolą programisty Javy. Bezskutecznie.

Oryginał tego wpisu dostępny jest pod adresem Jak nie pisać maili

Autor: Paweł Goleń