Ile razy można czytać o tym samym?
Wpis Łeb prawie 2.0 czyli coś trzeba zmienić powstał prawie dwa miesiące temu. Udało mi się nieco zmniejszyć ilość źródeł informacji, które śledzę. To znaczy źródeł informacji nadal jest wiele, ale są one agregowane w jednym miejscu. Kolejną pozytywną zmianą jest fakt, że z zebranymi informacjami zapoznaję się wtedy, gdy mam na to ochotę. Oczywiście, nadal nie jest idealnie, wiele pozostaje do poprawy, ale jakiś krok został zrobiony... Tylko, że w miejsce wyeliminowanych upierdliwości pojawiają się nowe. Może nie całkiem nowe, one istniały wcześniej, ale były “zasłaniane” przez rzeczy bardziej uciążliwe.
Duplikacja informacji, czyli ile można czytać o tym samym...
Obecnie jednym z bardziej irytujących mnie zjawisk jest duplikacja informacji , a przynajmniej ja tak to zjawisko nazywam. O zjawisku tym pisał już jakiś czas temu Ziemek, a teraz nasila się ono coraz bardziej i staje się coraz bardziej uciążliwe. Widzę dwa powody tego stanu rzeczy.
Pierwszy powód jest dość oczywisty, ludzie powtarzają ten sam przekaz wiele razy. Jeśli wnoszą przy tym coś od siebie, to jest to w miarę zrozumiałe i może być uzasadnione. Również jestem w stanie zrozumieć krótką notkę na temat ciekawej informacji z mniej lub bardziej rozbudowanym komentarzem. Nie znoszę jednak “przedruków”, czyli informacji powstałych na podstawie już opublikowanych informacji, o prawie identycznej treści (często każdy kolejny “przedruk” charakteryzuje się mniejszą “jakością”, czyli mówiąc wprost – każda kolejna informacja jest coraz mniej wiarygodna i zawiera coraz większe bzdury).
Drugi powód jest bardziej techniczny. Co prawda napisałem, że zmniejszyłem ilość “punktów wejścia” do jednego agregatora RSS, ale nie jest to do końca prawda. W rzeczywistości punktów wejścia, przez które atakuje mnie informacja, jest więcej.
Jakimi kanałami napływa informacja
W moim przypadku:
- subskrybowane kanały RSS,
- dzielone wiadomości w Google Reader,
- Blip,
- Google Buzz,
Na listę subskrybowanych kanałów trafiają te serwisy, na których znalazły się interesujące mnie artykuły, czasami nawet jeden artykuł. Jeśli jednak okazuje się, że był to wyjątek, natomiast zwykły poziom informacji jest poniżej pewnej akceptowanej przeze mnie wartości, kanał wylatuje z listy obserwowanych. Szczerze mówiąc wolę źródła, które odzywają się sporadycznie, ale prezentujące wartościowe treści od tych wybitnie aktywnych, ale będących jednocześnie dowodem prawdziwości twierdzenia, że ilość nie przechodzi w jakość.
Koncepcja dzielenia ze znajomymi ciekawych informacji co do zasady mi się podoba. Można oczekiwać, że zakres zainteresowań oraz źródła informacji w przypadku grupy osób nie będą się pokrywać. Oczywiście, zapewne istnieje pewna część wspólna, ale... No i tu właśnie przychodzi pewne rozczarowanie, mam wrażenie, że ta część wspólna jednak dominuje. Co z tego wynika, postaram się pokazać nieco później.
Jeśli chodzi o Blip (i podobne), to mam wrażenie, że narzędzie to służy głównie do wysyłania tytułu, zajawki i linka do wpisu (blipbot). Intencja jest dość oczywista – reklama. Google Buzz z kolei jest pewnego rodzaju agregatorem informacji z wielu źródeł, w efekcie pojawia się w nim zarówno nowy wpis na blogu/w serwisie, jak i komunikaty wysłane na sprzężonego z blipem twittera...
I mały przykład
Mały przykład tego, jak różnymi kanałami ta sama informacja (Unlock a Sliding Chain Lock with a Rubber Band) do mnie dotarła:
- Blip, 2010/04/06 11:07,
- Bypassing the Chain on Hotel-Room Doors, Schneier, 2010/04/06,
- Sposób na łańcuch w drzwiach, Niebezpiecznik.pl, 2010/04/08 09:45,
- Google Buzz, Niebezpiecznik, 2010/04/08 10:04,
- Google Reader (współdzielone), 2010/04/09 14:00,
Podane godziny to czas opublikowania informacji, a nie moment, w którym się z nią zapoznałem. Jak widać ta sama informacja dotarła do mnie pięć razy w ciągu trzech dni... Okazuje się, że teoretycznie różne źródła informacji zaczynają serwować tą samą treść. Jeśli tak dalej będzie, to zacznę się zastanawiać nad tym, z którego kanału zrezygnować.
Oryginał tego wpisu dostępny jest pod adresem Ile razy można czytać o tym samym?
Autor: Paweł Goleń